Legenda o chciwym gospodarzu

Legenda o chciwym gospodarzu
W czasach kiedy Piaseczno nie było jeszcze tak wspaniałe, jak dzisiaj, a ludzie czerpali jeszcze wodę ze studni, mieszkał tam pewien gospodarz. Był on chciwy i skąpy i zwracał uwagę tylko na siebie i własne potrzeby. Nie inaczej było, kiedy w miasteczku zapanowała wielka susza. Susza była tak wielka, że wyschła rzeka, wyschły studnie, a mieszkańcy cierpieli pragnienie i głód.
 
Jedynym źródłem wody w miasteczku była wtedy studnia chciwego gospodarza. To był naprawdę szczęśliwy czas dla tego niecnego człowieka. Wszyscy mieszkańcy musieli w tym czasie zaopatrywać się u niego w wodę. On nawet nie myślał, żeby bezinteresownie się nią podzielić. O nie! Co to, to nie! Gospodarz liczył sobie słono za każdą kroplę, a w głowie liczył już dalsze zyski i modlił się o trwanie suszy jeszcze przez wiele dni.
 
Gospodarzowi jednak było mało zysków i postanowił podnieść i tak wysokie ceny. Mieszkańcy byli zrozpaczeni. Wydali już większość swoich oszczędności i zapowiadało się, że ich życie ma być od tej pory naprawdę ciężkie. Bez wody nie będzie przecież upraw! Jak poradzą sobie w zimie? Czy w ogóle zdołają do niej dotrwać?
 
Mieszkańcy zgromadzili się na niewielkim placyku i lamentowali. Przekrzykiwali się nawzajem i płakali. Nastroje były okropne. Nagle zza rogu wyszedł starzec, który zapytał ich o powód smutku, a nie dostawszy odpowiedzi, poprosił o trochę wody. Był bardzo spragniony. Słońce tego dnia grzało bardzo mocno, a pot spływał mu po czole. Na tę prośbę mieszkańcy podzielili się swoim problemem, jednak bez wahania poczęstowali strudzonego wędrowca wodą.
 
Starzec podziękował pięknie i obiecał, że odwdzięczy się za taka dobroć. Następnego dnia mieszkańcy zobaczyli, że starzec stoi w kolejce do studni. Kiedy przyszła jego kolej, oświadczył gospodarzowi, że nie ma pieniędzy, a bardzo chce mu się pić. Skąpiec czym prędzej pobiegł po kij, aby przegonić natręta. Starzec zdążył jeszcze wywróżyć mu szybką stratę majątku za karę, za jego niegodziwe zachodnie.
 
Przepowiednia szybko się ziściła. Już wieczorem gospodarz pożałował swojego czynu. Całe jego oszczędności zamieniły się w piach! Teraz to on płakał i wył. Był zrozpaczony. Piach! Wszędzie był tylko piach! Płakał tak długo ażź jego dom został zalany jego łzam, a wraz z nim zniknął i skąpy gospodarz.
 
Od tej pory miasteczko zaczęto nazywać Piasecznem. A co z mieszkańcami? Nic im się nie stało. Zaraz po tych wydarzeniach spadł ulewny deszcz i uratował ich od śmierci. Najstarsi mieszkańcy jeszcze długo przysięgali, że w okolicach gdzieś kiedyś była chata gospodarza można go czasem spotkać. Kto wie, może czasem przechadza się jeszcze ulicami odpokutowując swoje czyny.